Forum Forum RPG Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Pierwszy Rozdział Opowieści

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum RPG Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
VanirPożeraczNiedźwiedzi
PostWysłany: Wto 19:31, 03 Kwi 2007 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2007

Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bochnia

Szczerze mówiąc miałem w planie napisanie krótkiego opowiadania, ale przerodziło się w opowieść, na której zakończenie już mam pomysł Wesoly Przed Wami pierwsza jej część, pierwszy rozdział można by powiedzieć, ale nie zrobię tego, gdyż mogą być tylko dwie części. Nie jest to dzieło wyjątkowe, nic nie wnosi ani do rpg, ani do samych opowiadań w ogóle. To lekka lektura na wolny czas. Mimo to zapraszam do przeczytania, szczególnie druga część jak domyślicie się po przeczytaniu będzie widowiskowa i krwawa. Zaznaczam też, nie bez pewnej złośliwej satysfakcji, że to pierwsze nowe dzieło na forum:P (nie licząc tych z poprzedniego). Jeśli choć trochę Wam się spodoba dopiszę resztę i zacznę regularnie dostarczać przeróżnych prac. Jeśli nie, napiszcie wszystkie swoje uwagi, popracuję nad pewnymi elementami Wesoly to tyle, miłej lektury.

Tłum mienił się wszystkimi barwami. Słońce odbijało się w lśniących zbrojach, wiatr grał w chorągwiach. Neetel zmrużył oczy. To był wymarzony dzień na rabunek. Miasto nawiedziły tysiące widzów i rycerstwa na turniej, co ściągnęło także rzesze kupców. Na ulicy panował gwar i ścisk. Ciężko było cokolwiek dostrzec. Zza rogów i z ciasnych uliczek co chwila wychodzili ludzie, biegały dzieci. W końcu jednak, zauważył okazję. Pochylony nad straganem człowiek nie zwracał najmniejszej uwagi na sakiewkę beztrosko wiszącą u pasa. Kilka kroków i już był przy nim. Umiejętnie odciął woreczek od paska i zaczął się wycofywać.
- Złodziej – dał się słyszeć niewieści głos ledwo przedzierający się przez wrzawę miejską – łapać łotra!
Od razu wiedział że chodzi o niego. „Jak mogła mnie zauważyć w tej ciżmie?” pomyślał ze złością. Rzucił się błyskawicznie pod stragan, wywracając połowę dobytku kupca. Słysząc za sobą wściekłe przekleństwa pobiegł ile sił w nogach kierując się w stronę wąskich uliczek dzielnicy portowej. Nagle, tuż przed sobą zobaczył konnego kawalera. Zaklął i uskoczył w bok. Uniknął konia, ale wpadł na kolejny stragan. Warzywny. Ubrudzony szczątkami pomidorów chciał dalej uciekać jednak pośliznął się na czymś i upadł. Poczuł uderzenie w głowę i na chwilę stracił kontakt ze światem. Ktoś przewrócił go na plecy i postawił nogę na szyi. Za moment nie miał już sakiewki i rapiera. Podniósł głowę. Stał nad nim jeden ze strażników miejskich.
- Wstawaj śmieciu – powiedział nie wróżącym niczego dobrego tonem. Neetel doskonale wiedział, że w czasie takim jak teraz nikt nie miał czasu interesować się drobnymi przestępcami. Albo od razu go powieszą albo zgnije zapomniany w więzieniu. Nie ma co, niezbyt zachęcające widoki na przyszłość.
Przez grupkę obserwatorów przedarł się niewielki, lecz dostojnie wyglądający człowiek. Uśmiechnął się okrutnie na widok leżącego złodzieja. Strażnik pokłonił się nisko i cofnął. Neetel wiedział z kim ma do czynienia. Był to kupiec o imieniu Baltasar von Lenar, słynny w mieście. Łotrzyk poczuł jak cierpnie mu skóra. Kupiec był znany nie tyle ze swoich wielkich dóbr, lecz z plotek, które krążyły o sposobach w jakich je zdobywał.
- Dobry żołnierzu – zwrócił się do strażnika – wybaczcie mi zamieszanie. Wręczył mu kilka sztuk złota. Oczy sierżanta zalśniły. Dziś czekała go długa noc w tawernie.
- Niezwłocznie zabiorę tego człowieka do mojego majątku. Oczywiście, zapłacę też za szkody, które uczynił.
To było czystym łgarstwem. Każdy wiedział że Baltasar nie zwykł przejmować się tak drobnymi sprawami jak stragan biednego kupca.
- Przepędź zbiegowisko. Nic się nie stało, prawda? Kilku gorliwszych przytaknęło. Reszta wycofała się dyskretnie wiedząc, że bezpieczniej jest nie wchodzić w drogę najpotężniejszemu człowiekowi w Księstwie.
- Sakiewkę możesz zatrzymać – powiedział cicho do strażnika. Będąc pewnym jego lojalności ruszył do lektyki skinając na swoich ludzi. Porwali Neetela pod ramiona, związali ręce sznurem i poprowadzili w stronę rezydencji kupca.
Willa była wspaniała. Od wejścia można było podziwiać ogrody z egzotycznymi drzewami i fontannami misternie wyrzeźbionymi w kamieniu. Obok ścieżki stały ławeczki zakończone głowami lwów. Dróżka była brukowane niewielkimi, jasnymi kamyczkami. Delikatne powiewy wiatru w koronach drzew i szum spadającej wody działaj kojąco. Złodziej nie był jednak w nastroju by podziwiać przyrodę czy architekturę. Skrzypnięcie towarzyszące zamykaniu głównej bramy brzmiało dla niego jak wyrok śmierci. Poprowadzili go do niewielkiej przybudówki, wprowadzili przez obite metalem drzwi, rzucili na ziemię i bez słowa wyszli. Usłyszał zamek w drzwiach, a pokój pogrążył się w ciemnościach. Nie miał wyboru – musiał czekać na swój los.
Ze snu wyrwał go szczęk kluczy. „Przyszli po mnie” – pomyślał i oblał się potem. Nie był tchórzem ani słabeuszem, ale na myśl o potężnym kupcu ogarniał go niepowstrzymany lęk. W drzwiach stanął wojownik w zbroi łuskowej, człowiek wyglądający na dozorcę i elegancko ubrany gnom.


Suarin Di’Nealla był hazardzistą od dziecka. Miał do tego nosa i rzadko popełniał błędy. Teraz prowadził też zakłady i osobiście stawił się do celi by ocenić szanse człowieka. Przyjrzał mu się krytycznie poprawiając okulary na spiczastym nosie.
- Weźcie go. Urozmaici walkę.
Odwrócił się na pięcie i nie oglądając się odszedł. Pokonał schody i skierował się korytarzem do pomieszczenia przyjmowania zakładów. Nie było tam okien, ale gnom dobrze czuł się w świetle pochodni.
Gdy tylko doszedł do swojego stanowiska, podszedł do niego uzbrojony i lekko pijany brodacz. Wygląd mylił, o tak. Był to bowiem hrabia. W przeszłości poszukiwacz przygód, awanturnik, szybko wzbogacił się i stał jednym z najbardziej zaufanych ludzi Baltasara. Siwizna już na dobre zagościła w jego włosach i brodzie i zapragnął się ustatkować. Otrzymał niewielkie hrabstwo dzień drogi od miasta. Jak zwykle przyszedł obstawić walkę. „Jak zwykle przegra” pomyślał złośliwie Suarin. „Lepiej by zrobił stając samemu na arenie”. Muskuły człowieka były imponujące, a wierząc choćby połowie plotek o jego przygodach, można było mieć pewność, że sam położyłby połowę strażników willi.
- Co masz dzisiaj dla mnie gnomie? Mówił pewnym, niskim głosem, zagłuszanym jedynie przez ledwo słyszalną chrypkę.
- Dziś będzie ciekawie. Pierwsza walka to Tobbruk przeciwko gorgonie. Znam go, ale uważam, że tym razem przesadził.. Szacuję to na 3:5 dla gorgony.
- Skąd wzięliście to zwierzątko? – zapytał zainteresowany Rogar, bo tak zwał się hrabia.
Gnom prychnął.
- Zwierzątko? Ta bestia to istny demon. Przywieźli ją jak zwykle z regionu Kopalni, ale sądząc po cenie musiała rzeczywiście im tam narozrabiać.
Rogar uśmiechnął się. O dziwo, nie brakowało mu ani jednego zęba.
- Mów co chcesz, ja wierzę, że Tobbruk okiełzna ją i pojeździ wierzchem wokół areny.
Gnom miał ochotę polemizować, ale powstrzymał się. On był tylko od zarabiania, a nie udowadniania klientom, że nie mają racji.
- Zobaczymy. Zwyczajowa stawka? – zapytał i wziął cięzką sakiewkę zawierającą 100 sztuk złota. Nie ma co, hrabia nie żałował na rozrywkę. Zapisał go na listę.
- Druga będzie nieco mniej widowiskowa, ale równie emocjonująca – poprawił okulary – ostatnio problemy przy kopalniach sprawiały nam jakieś elfie bandy. Po rzezi, którą im sprawił twój wychowanek – Kradd, ocalało dwóch. W niezłym stanie.
Hrabia uśmiechnął się błyskając swym pełnym uzębieniem.
- Kradd, o tak.. Idzie w moje ślady. Jeszcze parę lat i nie będzie przeciwnika, z którym by się nie zmierzył.
„Ale ulubieńcem tłumu to on nie zostanie” – pomyślał krytycznie Suarin. Kradd był człowiekiem i na tym kończyły się wszystkie podobieństwa między nim i jego rasą. Nie miał włosów, a jego głowę przez twarz aż do szczęki przecinała długa blizna. Jego skóra była żółta i niezdrowa. W elokwencji ustępował orkom. „Ale rąbać umie, to trzeba mu przyznać..” Gnom widział kiedyś jak wściekły Kradd rozpłatał człowieka na pół jednym cięciem topora. Do dziś zbierało mu się na mdłości przy każdym wspomnieniu.
Bynajmniej nie zamierzał mówić o swoich odczuciach Rogarowi.
- Wracając do rzeczy. Jeden to chyba kapłan czy druid, choć oni rzadko przebywają w grupach zbrojnych. Obwieszony amuletami, te sprawy.
Hrabia wykrzywił się pogardliwie. Powszechnie wiadome było, że nie wierzy w żadnych bogów i w pogardzie ma każdego kto modli się i swój los powierza nieznanym siłom.
- Drugi to wojownik, czy tropiciel, jak oni się nazywają – dla Suarina nie miało to większego znaczenia – ma dwa miecze i wydaje się dość zręczny.
- Stówka na wojownika. Żadni bogowie nie obronią przed porządnym żelazem.
Ten akurat pogląd gnom podzielał w pełni. Sam czasem, przy bardziej ryzykownych zagraniach prosił cicho o fortunę boga hazardu Norebo. Kilka razy nawet ograł w jego świątyni kilku kapłanów, ale nie oddawał mu stałej czci. Zresztą, nikt tego od niego nie wymagał.
- I ostatnia walka, prawdziwy rarytas. Szykowaliśmy ją od tygodni.
Gnom zatarł dłonie. W końcu przygotowania miały się opłacić, a marzenia ziścić. To miało być największe widowisko od lat.
- Pamiętasz jeszcze wyprawę po hydrę? – zapytał starając się ukryć podniecenie. Rogar osobiście pomagał schwytać wielogłową bestię.
- Tak. Dziwiłem się po co wam ona, a potem słuch o niej zaginął. Zgaduję, że dziś wystąpi.. – na nieco zalanej twarzy hrabiego zabłysło zainteresowanie – czyim zostanie przeciwnikiem?
- Zgłosił się do nas dziwny drow. Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy to zwykły elf. Przyprawia mnie o dreszcze, twarz cały czas trzyma pod kapturem. Rozmawiał z Baltasarem, po czym zdecydował się walczyć z hydrą. Nie będzie oczywiście sam. Kilku więźniów, paru gladiatorów, dłużników, którzy nie chcieli płacić – gnom uśmiechnął się złowrogo. Jego pracodawca nie miał litości dla nieposłusznych – i paru złodziei złapanych dziś w mieście.
- To wyjątkowa walka – hrabia naprawdę się zapalił – stawiam 500 sztuk złota – gnom zatrząsł się leciutko słysząc sumę, ale nie protestował – na…
Suarin spojrzał ciekawie. Sam nie wiedział niczego o tajemniczym przybyszu, ale szanse bandy oceniał raczej krytycznie. Byli to głównie niewyszkoleni do walki przygłupi, nie licząc gladiatorów, którzy walczyć umieli. „Pewnie postawi na hydrę, to pewniejsze.. Z drugiej strony..”
- … zgraję prowadzoną przez nieznajomego.
- Twój pieniądz, twoja wola. Zechciej zasiąść na trybunach, niedługo rozpocznie się pierwsza walka.
Gnom odłożył pergaminy z sumami i wsypał pieniądze do wielkiej szkatuły. Zamknął wieko na klucz, schował listy zakładów do kieszeni i ruszył poinformować Baltasara o sumach zainwestowanych przez klientów.


Rhen’fi’nen drgnął na dźwięk otwieranych drzwi. Do niewielkiego pomieszczenia oświetlanego jedną pochodnią wkroczył strażnik.
- Szlachetny Baltasar przekazuje, że jeśliś gotowy panie, możesz zasiąść z nim w loży by obejrzeć dwie pierwsze walki.
Człowiek spojrzał na postać w półmroku. Głos wojownika był powolny, akcentujący sylaby – arystokratyczny, lecz przerażający.
- Znam drogę. Powiedz swemu panu, że chętnie do niego dołączę.
Strażnik skinął głową i wyszedł. Rhen’fi’nen podpinał klamry i sprawdził po raz ostatni katanę. Była ostra jak brzytwa. Przez chwilę stał nieruchomy i zamyślony. Później założył kaptur i szybkim krokiem udał się w stronę podium.


Baltasar siedział wygodnie na swoim miejscu. Pod nim były setki ludzi, rządnych krwawej jaźni, którą niedługo zamierzał im dać. Za sutą zapłatą.
Widownia była pełna, słychać było pomruk rozmów i kłótni toczących się o zakłady. Z bocznego wejścia wyłonił się Suarin. Skłonił się, włożył okulary i uśmiechnięty przedstawił swemu pracodawcy dzisiejsze stawki.
- Ten dzień przyniesie ci fortunę, mój panie. – powiedział optymistycznie – W sumie przyjąłem 4794 sztuki złota, wliczając srebro. Jedna siódma – skłonił głowę w stronę hrabiego Rogara – pochodzi od twego towarzysza w loży. Jeśli dodać do tego stawki za wejście – oblizał wargi – suma przekroczy 7000 sztuk złota.
- Świetnie – Baltasar był wyraźnie zadowolony. Usiądź – wskazał mu miejsce.
Po chwili na podwyższenie wkroczyła postać w kapturze, spod którego błyszczały tylko oczy.
„Czy ja mam już przywidzenia?” gnom wiercił się na krześle, zdawało mu się bowiem, że źrenice tych oczy były czerwone..
- Zajmij miejsce, widowisko zaczyna się za moment – kupiec wskazał drowowi ostatnie wolne krzesło.
Wstał i dał sygnał strażnikom na dole. Publiczność momentalnie ucichła. Rozpoczęła się pierwsza walka…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kud*aty
PostWysłany: Wto 20:59, 03 Kwi 2007 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2007

Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Busko-Zdrój

Musisz jak najszybciej zamieścić drugą część.... Już się nie mogę doczekać... A jeśli byś chciał usłyszeć moją opinię: WYJEBISTE OPOWIADANIE!!!

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Deemer
PostWysłany: Pią 11:41, 06 Kwi 2007 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2007

Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Świetnie napisane.
Czekamy na następną część. Zapowiada się bardzo ciekawie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gusia
PostWysłany: Sob 17:48, 07 Kwi 2007 Powrót do góry


Dołączył: 07 Kwi 2007

Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

no Pietrek:* jestes z Ciebie dumna:* genialne:D nie wiedzialam ze drzemia w Tobie takie talenty:D spokojnie mozesz isc na humana:D aloha:*

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum RPG Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare